piątek, 16 maja 2014

Dlaczego Zosia będzie "samosią", czyli o naszym wyborze BLW

Jeszcze zanim Zosia pojawiła się na świecie, zaczęłam zastanawiać się nad różnymi aspektami jej wychowania i omawiać je z Mężem. Przyglądaliśmy się też innym mamom i ich dzieciom.

Wiadomo, na początku bardziej nurtowała nas kwestia karmienia piersią. Jednak wraz z upływem kolejnych miesięcy po porodzie ważną kwestią stało się karmienie Zosi "czymś" oprócz mleka, gdy przyjdzie na to czas. Nie uśmiechała nam się perspektywa gonienia za promocjami na słoiczki czy kaszki bardziej czy mniej znanych producentów "żywności" dla niemowląt. Gotowanie osobno dla Zosi (gdy czasami wyczynem jest ugotowanie dla nas) też nie wchodziło w grę. Obrazu dopełniły wspomnienia karmienia dzieci (powierzanej mojej opiece) serkami, kaszkami, papkami za pomocą łyżeczki, miseczki, ściereczki itd i związanymi z tym wojnami, problemami... Przy tym wszystkim mieliśmy na uwadze zmiany w naszym żywieniu zmierzające do żywienia zdrowszego (polecam książkę Zamień chemię na jedzenie Julity Bator) i chęć okazywania Córce miłości 24h/dobę - wpychanie na siłę łyżeczki z papką jakoś nam tu nie pasowało.

Ujrzeliśmy światełko, a dokładniej usłyszeliśmy ;) od znajomej młodej mamy, której dzieci świetnie sobie radzą na polu żywienia się. Potem trochę poszperałam, poczytałam, przegadaliśmy z Mężem różne argumenty "za" (tych "przeciw" nie znaleźliśmy) i zostało postanowione: Zosia będzie samosią :)

Jaka to dla nas ulga, że nie musimy wybierać i kupować łyżeczek, miseczek itp., szukać przepisów na papki, rozglądać się za promocjami na kupne obiadki, deserki itp, martwić się, że Zosia okaże się niejadkiem i jak sobie poradzimy, gdy będzie żywo protestować przed wsadzeniem jej do buźki kolejnej łyżeczki z "pyszną, szaroburą" papką. Możemy zwyczajnie nastawiać się po prostu radosne, rodzinne celebrowanie posiłków (tak, mamy świadomość, że radość i nauka = bałagan) oraz po prostu stopniowe zwiększanie przygotowywanych posiłków, tak by starczyło dla całej naszej trójki.

Jakie to proste, prawda?

Tak, więc pozostało nam czekać na moment, gdy Zosia okaże nam swoją gotowość do poznawania "naszego" jedzenia.

2 komentarze:

  1. Natalko! Wspaniały pomysł na blog. Będę podglądać a jak na razie tylko jedno sprostuję: radość i nauka = BAAAAARDZO DUŻY balagan ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Pewnie jeszcze nieraz coś tu będziesz musiała sprostować ;)

      Usuń