czwartek, 3 lipca 2014

Zabawne i trudne momenty

Każdy dzień spędzony z pierworodnym/ą jest wyjątkowy i zaskakujący, każdy rodzic to wie. Żadne przygotowanie teoretyczne nie da nam pewności, co do tego jak nasze dziecko (i my pozostając w interakcji z nim) zachowamy się w danej sytuacji. Takie też jest BLW. Wymaga cierpliwości, szybkich reakcji, dystansu i otwartości.

Cierpliwość - gdy od kilku dni zamierzam zrobić potrawę, którą uważam za zdrową, pyszną i "napewnopodobającąsię" Zosi, a ona tylko popatrzy lub ewentulanie weźmie do ręki i odłoży, a nawet nie spróbuje... lub w czasie jedzenie wygląda tak





bo po kończąc posiłek (mając całe rączki brudne) przejedzie rączkami po całej głowie. W BLW wpisany jest bałagan na i wokół dziecka i najlepiej się z tym pogodzić

Szybkie reakcje - gdy coś spada, leci w stronę ściany, dziecko zapragnie pogłaskać mamę po głowie w czasie posiłku - momenty zdecydowanie zabawne aczkowliek różnie to bywa. Na szczęście nie musiałam jak dotąd szybko interewniować w sytuacjach zagrożenia, Zosia świetnie sobie radzi z zakrztuszeniami.

Dystans. 
Po pierwsze, do siebie - fakt, że potrawa, którą ja uważam za super pomysłową i zdrową została przez moje dziecko krótko mówiąc "olana", nie znaczy, że była niesmaczna, a co więcej nie znaczy, że ja jestem złą matką.
Po drugie, do bałaganu - bałagan jest i będzie w czsie jedzenia, poza tym dorosłym też zdarza się choćby nakruszyć czy poplamić bluzkę. Tak, są potrawy mniej i bardziej brudzące, a raczej takie, przy których istnieje po prostu mniejsze i większe prawdopodobieństwo bałaganu. Wszystko i tak, moim zdaniem, zależy od dziecka i tego czy zje czy potraktuje coś bardziej poznawczo i np rozmaże po blacie lub rozkruszy na podłogę (Zosia miała takie trzy posiłki pod rząd, pierwsze spotkanie z kaszą jaglaną, że brała kostkę zbitej kaszy do rączki, wystawiała za blat krzesełka, kruszyła i obserwowała jak spada na podłogę - to były dla mnie trudne trzy posiłki). Bywa, że nie ma nawet co zamiatać, bo wszystko zjedzone lub po prostu na stoliku. Bywa, że Zosia ma jedzenie we włosach, oczach, uszach, nosie i rozsmarowane po całej twarzy. Bywa i już :)
Po trzecie, do dziecka - dziecko poznaje, uczy się, ćwiczy koordynację wzrokowo-ruchową, ćwiczy motorykę małą i pewnie jeszcze kilka rzeczy, dlatego UWAGA nie robi bałaganu na złość rodzicowi. W ogóle nie robi bałaganu, tylko po prostu to, co dla nas jest bałaganem dla dziecka jest po prostu przestrzenią i konsekwencją zabawy.

Otwartość - na nowe doświadczenia, na sposób potraktowania jedzenia przez dziecko, na nową jakość posiłków (w końcu wspólnie z nowym członkiem rodziny), na trochę inne (zdrowsze, bardziej urozmaicone) gotowanie, które jest dobre dla całej rodziny, a przede wszystkim na radość z jedzenia :)


poniedziałek, 30 czerwca 2014

O czasie w BLW

Czas... Jak długo Zosia je? A jak Wy zjecie to czekacie na nią?... Takie i podobne pytania były mi wielokrotnie zadawane. Jaka brami moja odpowiedź? 
W skrócie. Cały posiłek nasz z Zosią i wszystkie czynności wokół niego trwają tyle, co czas jedzenia i sprzątania po. 
Gotuję jedną potrawę dla wszystkich starając się, by była przygotowana ze zdrowych produktów i w sposób lekkostrawny. Następnie zasiadamy wszyscy razem do stołu (+ czas na ubieranie śliniaczka, choć nie zawsze) i jemy. Oczywiście Zosia na razie bardziej ogląda/smakuje/próbuje/zgniata/kruszy/itp niż je, więc czas trwania tych czynności zależy od jej zaiteresowania w danym dniu lub nowości na "talerzu". Póki co trwa to na tyle długo, że my zdążamy spokojnie zjeść. Potem już tylko umycie Zosi (rączki, twarz i włosy ;), przetarcie blatu krzesełka i pozamiatanie pod nim - koniec. Sprzątanie raptem 5 min :)


poniedziałek, 23 czerwca 2014

Czas na krzesełko

W zeszły weekend kupiliśmy dla Zosi polecane krzesełko Antilop i pozostało czekać na moment, kiedy panna sama usiądzie, by bez wyrzutów sumienia posadzić ją w krzesełku. Tydzień po zakupie nie wytrzymaliśmy i zasiadła do stołu podczas obiadu z przemiłymi gośćmi :) (pozdrawiamy!). Gdy wyszli Zosia uraczyła nas widokiem samodzielnego siadania - szło jej bardzo zgrabnie i tak jej się to spodobało, że siadała raz za razem nie patrząc czy będzie jeszcze miała łóżko pod pupą, czy już spadnie. Na szczęście wybrała moment, kiedy oboje byliśmy obecni :) Dwie godziny później jedliśmy już rodzinną kolację przy stole :) - czas nie do przecenienia. Zosia obserwowała nas jedząc wytrwale, a my mogliśmy spokojnie zjeść. 
W niedzielę zasiadała z nami do każdego posiłku, nawet do deseru - jak dotąd zawsze znalazło się coś, czym mogliśmy się z nią podzielić. Natomiast dziś rano, gdy zobaczyła, że idę zrobić sobie śniadanie dopominała się, żeby posadzić ja przy stole i podać śniadanie także jej :) 


Od soboty siedzę w swoim własnym krzesełku. Gdy pierwszy raz rodzice posadzili mnie przy stole, zaczęłam od razu jeść i wszyscy się na mnie patrzyli. Mama trochę przywołała ich do porządku i mogłam sobie spokojnie jeść dalej.
Uwielbiam siedzieć przy stole! Widzę wszystko, co się dzieje i nie muszę prosić Mamy, by wzięła mnie na kolana. No i mam swój własny stolik, cały tylko dla mnie - korzystam z tego i sprawdzam na ile potrafię na nim rozłożyć jedzenie z każdej strony. Czasami coś mi spada na podłogę, ale staram się nie bałaganić, żeby Mama miała więcej czasu na zabawę ze mną :)
Zosia

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Zakupy

W sobotę wybraliśmy się do Ikei, by zakupić kilka, naszym zdaniem, potrzebnych rzeczy do samodzielnego jedzenia Zosi. Na pierwszy ogień poszło krzesełko wraz z blatem i obiciem/wkładką, a następnie fartuszki malarskie, które będą służyły za śliniaczki :)
Po skończonych zakupach byliśmy ciekawi bufetu i tak, jak zakładałam znalazło się w nim coś również dla Zosi:


Gdy zobaczyła cały talerz brokułów oczy jej się zabłyszczały, a rączki wyciągnęły w stronę talerza z jednoznacznym przesłaniem: "daj mi, daj" ;) Oczywiście nie obeszło się bez zaglądnięcia do mojej sałatki i poczęstowania nią.





Rodzicie zabrali mnie do wielkiego budynku pełnego świateł i kolorów - bardzo mi się to podobało, ale i dłużyło. Wsadzili mnie do krzesełka czy czegoś takiego, żeby sprawdzić czy mi odpowiada. W sumie nie powiedziałam im jednoznacznie, ale najczęściej mają dobre pomysły, więc nie protestowałam. W końcu poczułam zapach jedzenia, a chwilę później pojawił się przede mną talerz pełen brokułów, które tak lubię :) Spróbowałam każdego kawałka, a Mama pozwoliła mi jeszcze spróbować jej sałatki - super :) 
Zosia



czwartek, 12 czerwca 2014

A po jedzeniu...

Postanowiliśmy, że wraz z nauką jedzenia w parze będzie szła nauka picia. Na szkole rodzenia przedstawiono nam kubeczek Doidy cup.



Wydał nam się on bardzo dobrym pomysłem, tym bardziej, że chcieliśmy uniknąć picia z butelki i tym podobnych sprzętów. Nauczeni przykładem koleżanki zależało nam, żeby Zosia umiała pić, by w razie biegunki czy innych chorób nie trzeba było nawadniać ja kroplówkami.
Kubeczek zakupiłam i na początek dawał go Zosi pustego, gdy ja coś piłam - Zosia obserwując trzymała kubeczek i przykładała do buzi naśladując mnie. Gdy zaczęliśmy posiłki BLW zaczęła dostawać po posiłku łyżeczkę wody - kilka pierwszych wylądowało na niej, bo tak się cieszyła, że dostaje kubeczek do rąk, że przechylała go nie patrząc czy trafiła do buzi czy nie. Przy trzecim posiłku udało się! Naprawdę się napiła! Wyglądała na trochę zdziwioną, a ja cieszyłam ogromnie. Nie każda porcja wody trafia zawsze do jej buzi, ale coraz więcej. Czasami też zanim się napije, puszcza do wody powietrze rąbiąc bąbelki :)


Dostałam niedawno mój własny kubeczek! Mama i Tata dużo piją różnych rzeczy, niestety nic nigdy nie widzę, ale widzę jak to robią, więc technikę podpatrzyłam, a myślę, że mi będzie łatwiej niż im, bo mam dwoje uszu do trzymania, a oni w swoich kubkach tylko jedno. Uwielbiam patrzeć jak Mama nalewa mi wody do kubeczka (w ogóle z tą wodą to świetna sprawa - rusza się, wydaje dźwięki i można ją zamknąć w butelce) i potem mogę się napić. Picie jest dziwne, bo leci dużo na raz, ja nie muszę ssać, a do tego nie ma smaku, mleczko Mamy to co innego :)
Zosia

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Zielone, pomarańczowe i te inne...

Dawno tu z Mamą nie zaglądałyśmy, ale to dlatego, że bardzo wiele się dzieje. Po pierwsze skończyłam kilka dni temu pół roku! Jestem już taka duża! A Rodzice pozwalają zjadać mi coraz to nowsze rzeczy: zielone, pomarańczowe i takie, takie... hm... kremowe? Te ostatnie mają różne smaki, więc trochę się gubię, ale dam radę. Niestety Tata dużo pracuje, a ja zajadam się smakołykami siedząc na kolanach Mamy, dlatego nie mamy zbyt wielu zdjęć ze mną w akcji.
Zosia

Pula próbowanych przez Zosię pokarmów stałych wciąż rośnie. Są już wśród nich: marchewka, brokuł, pietruszka (korzeń), jabłko, banan, chleb.
Niesamowite jest odkrywanie umiejętności i preferencji dziecka, które objawiają się dzięki BLW. Np. Wiemy już, że woli jabłko od banana - oba te owoce bez problemu kieruje do buzi, odgryza i próbuje przeżuć, ale każdy kawałek banana natychmiast wypluwa, za to jabłko połyka :) 
Co do umiejętności to wczoraj obserwowaliśmy jak świetnie potrafi chwycić upatrzone warzywo spośród innych, albo jak nie poddaje się i próbuje, próbuje, aż złapie to co chce. 
Póki co, obserwuję ją w lusterku, ale nie mogę się doczekać, kiedy będzie siedziała samodzielnie w krzesełku i będziemy mogły jeść jednocześnie przyglądając się sobie.

Kilka zdjęć z wczorajszego obiadu:





czwartek, 22 maja 2014

"Ja chcę", czyli jak ukradłam mamie...

Jakiś czas temu udało nam się zjeść z Mężem normalną kolację o normalnej porze. My siedzieliśmy przy stole, a Zosia jak zawsze w leżaczku-bujaczku. Po kilki minutach znudziła się zabawkami i zaczęła się nam przyglądać z zainteresowaniem i jakby smutkiem w oczkach, że nie widzi, co na stole się dzieje. Nam też było jakoś tak nieswojo, że Mała siedzi niby z nami, a jednak nie z nami. Wzięłam ją na kolana i jadłam dalej, a już po chwili Zosia jadła razem z nami. Usiadła prosto, nie opierając się zupełnie o mój brzuch i poczęstowała się jak gdyby nigdy nic plasterkiem szynki z mojego talerza. Dość sprawnie szynka trafiła do buzi i jej fragmenty zostały przeżute, część wypluta, a podejrzewam, że część połknięta. Zatem nadeszła wielka chwila, kiedy to Zosia jest gotowa :)

Zosia: 
Cieszę się, że Mama wzięła mnie na kolana i wreszcie mogłam zobaczyć, co się dzieje tam na stole. Tyle kolorów, form! A Mama i Tata tak szybko poruszali rękami biorąc raz to, raz tamto. Mama miała przed sobą talerz, brała z niego różne rzeczy i wkładała sobie do buzi. No właśnie, zawsze sobie, a ja? Czekałam, czekałam, ale Mama nic mi do buzi nie dała, wiec wyprostowałam się, wyciągnęłam rączkę i złapałam, coś szaroburego z brzegu talerza Mamy. Trochę źle mi to było trzymać, bo płaskie było i cienkie, ale trafiłam do buzi i spróbowałam ssać, lizać, żuć. Rodzice, gdy to zauważyli stwierdzili, że to przecież szynka domowej roboty Mamy, więc nie ma co się bać i szybko zrobili mi zdjęcie :)



piątek, 16 maja 2014

Dlaczego Zosia będzie "samosią", czyli o naszym wyborze BLW

Jeszcze zanim Zosia pojawiła się na świecie, zaczęłam zastanawiać się nad różnymi aspektami jej wychowania i omawiać je z Mężem. Przyglądaliśmy się też innym mamom i ich dzieciom.

Wiadomo, na początku bardziej nurtowała nas kwestia karmienia piersią. Jednak wraz z upływem kolejnych miesięcy po porodzie ważną kwestią stało się karmienie Zosi "czymś" oprócz mleka, gdy przyjdzie na to czas. Nie uśmiechała nam się perspektywa gonienia za promocjami na słoiczki czy kaszki bardziej czy mniej znanych producentów "żywności" dla niemowląt. Gotowanie osobno dla Zosi (gdy czasami wyczynem jest ugotowanie dla nas) też nie wchodziło w grę. Obrazu dopełniły wspomnienia karmienia dzieci (powierzanej mojej opiece) serkami, kaszkami, papkami za pomocą łyżeczki, miseczki, ściereczki itd i związanymi z tym wojnami, problemami... Przy tym wszystkim mieliśmy na uwadze zmiany w naszym żywieniu zmierzające do żywienia zdrowszego (polecam książkę Zamień chemię na jedzenie Julity Bator) i chęć okazywania Córce miłości 24h/dobę - wpychanie na siłę łyżeczki z papką jakoś nam tu nie pasowało.

Ujrzeliśmy światełko, a dokładniej usłyszeliśmy ;) od znajomej młodej mamy, której dzieci świetnie sobie radzą na polu żywienia się. Potem trochę poszperałam, poczytałam, przegadaliśmy z Mężem różne argumenty "za" (tych "przeciw" nie znaleźliśmy) i zostało postanowione: Zosia będzie samosią :)

Jaka to dla nas ulga, że nie musimy wybierać i kupować łyżeczek, miseczek itp., szukać przepisów na papki, rozglądać się za promocjami na kupne obiadki, deserki itp, martwić się, że Zosia okaże się niejadkiem i jak sobie poradzimy, gdy będzie żywo protestować przed wsadzeniem jej do buźki kolejnej łyżeczki z "pyszną, szaroburą" papką. Możemy zwyczajnie nastawiać się po prostu radosne, rodzinne celebrowanie posiłków (tak, mamy świadomość, że radość i nauka = bałagan) oraz po prostu stopniowe zwiększanie przygotowywanych posiłków, tak by starczyło dla całej naszej trójki.

Jakie to proste, prawda?

Tak, więc pozostało nam czekać na moment, gdy Zosia okaże nam swoją gotowość do poznawania "naszego" jedzenia.

BLW - z czym to się je

BLW - baby-led weaning (bobas lubi wybór) to naturalna i prosta metoda rozszerzania diety niemowląt o pokarmy stałe, w która "pozwala dziecku całym procesem, używając jego umiejętności i instynktu. Dziecko decyduje, kiedy rozpocząć i zakończyć odstawianie karmienia piersią."

Brzmi niewyobrażalnie? Bo niby jak niemowlę "powie" nam, że oprócz cyca ma już chętkę na jakieś warzywko? A jednak "powie".

Oznaki gotowości dziecka to poznawania pokarmów stałych:
  • dziecko potrafi siedzieć samo lub z niewielką pomocą (względy bezpieczeństwa),
  • chwyta i przyciąga przedmioty,
  • potrafi je szybko i celnie włożyć do ust,
  • gryzie zabawki i wykonuje podobne do żucia ruchy twarzy,
  • "a najlepszą oznaką jest to, że dziecko samo weźmie i włoży sobie do ust kawałek jedzenia".
"Kiedy dziecko siedzące ci na kolanach sięgnie po kawałek twojego obiadu, 
przeżuje go i połknie, to może być właśnie pora,
żeby przysunąć mu ten talerz bliżej".
Gabrielle Palmer, ekspertka żywienia i pisarka

Stosując BLW:
  • dziecko siedzi przy stole z resztą rodziny podczas posiłków i dołącza do wspólnego jedzenia, kiedy jest na to gotowe;
  • dziecko czuje się zachęcone do poznawania nowych pokarmów od chwili, kiedy tylko się nimi zainteresuje - nie ma znaczenia czy będzie cokolwiek zjadać na początku;
  • jedzenie oferuje się dziecku w kawałkach o takim kształcie i wielkości, aby nie miało problemu z trzymaniem go w ręku;
  • dziecko od początku karmi się samo (z piersi zresztą też);
  • to dziecko decyduje, jak dużo zjada, w jakim tempie i jak szybko poszerza gamę produktów, które lubi;
  • dziecko nadal jest karmione mlekiem na żądanie i samo decyduje kiedy jest gotowe na zredukowanie jego ilości.

Zosia o BLW:
Mama poprosiła mnie o kilka słów. Nie umiem czytać, ale z tego, co słyszałam to ta "metoda" to po prostu dzielenie się ze mną dorosłymi posiłkami przez Mamę i Tatę. Oczywiście najbardziej lubię mleko mamy i pewnie jeszcze długo będzie to moje ulubione jedzenie, ale świetnie jest móc wziąć do rączki to samo, co jedzą rodzice i spróbować smaku i konsystencji. Dzięki temu będę mogła nauczyć się radzić sobie z dorosłym jedzenie, a przy tym będzie to naturalna część mojego rozwoju, tak jak chodzenie czy mówienie.



Na podstawie książki autorstwa Gill Rapley i Tracey Murkett pt. "Bobas Lubi Wybór".

czwartek, 15 maja 2014

Na wstępie

Pozwólcie, że najpierw się przedstawimy:

Zosia - Jak zdążyłam się zorientować mam na imię Zosia i sądząc po braku innych dzieci w moim domu, jestem jedynym dzieckiem moich rodziców. Jeszcze zanim się urodziłam słyszałam reakcję na moje imię brzmiącą "Zosia Samosia". Nie wiem dlaczego tak wtedy mówili, ale mam już 5,5 miesiąca i jestem coraz bardziej samodzielna, dlatego nie przeszkadza mi to określenie. Moja Mama czyta w internecie i w książkach dużo ciekawych rzeczy, a potem opowiada o tym Tacie. Z tego, słyszałam tu ma raczej pisać niż czytać, i to o mnie! Ps. Mam dziś imieniny, więc to świetny dzień na początek blogowej historii o mnie :)

Natalia - jestem Mamą Zosi. Jak już ona sama wspomniała dużo czytam, po to by ona i cała nasza rodzina była szczęśliwa. Szukam różnych wskazówek i sposobów na jak najlepsze wprowadzenie mojej Kruszynki w życie. Mam wiele pasji, wiele marzeń i planów.



Niniejszy blog będzie związany tylko/aż z jedną z przyjemniejszych sfer w naszym życiu tzn. z jedzeniem. W miarę możliwości będę dzielić się tu naszą historią z BLW, czyli rozszerzaniem diety dziecka o pokarmy stałe w myśl zasady "Baby-Led Weaning" (Bobas Lubi Wybór).